On był ubrany w górskie buty, krótkie spodenki i czapkę. Ona, oprócz górskich butów i czapki, miała na sobie jeszcze resztę zimowej garderoby.
On uważał, że reszta garderoby jest mu niepotrzebna. Że da radę wejść na szczyt bez koszulki, hartując ciało i umysł. Że jest już gotowy, by zmierzyć się z wyzwaniem. To kwestia skupienia i kontroli oddechu.
Ona wierzyła, tak samo mocno jak On, że mu się uda. W końcu nowy rok jest po to, by spełniać marzenia i przekraczać bariery. Kiedy, jak nie na początku stycznia.
Do Sokolicy (1368 m.n.p.m.), choć piął się pod górę, szło mu z górki. Od wiatru osłaniały go drzewa, światło księżyca odbijało się od śniegu i oświetlało drogę. Temperatura - ledwie kilka kresek poniżej zera - nastrajała do marszu. Zanosiło się na wschód słońca z widokiem na Tatry.
Największym wyzwaniem były pytania ludzi.
Choć odpowiadał na nie cierpliwie i tłumaczył, to na pewno musiały wybijać z rytmu. W końcu przy takim wyzwaniu każdy oddech jest na miarę sukcesu.
Szliśmy w grupie. Kilkoro znajomych i oni, od czasu do czasu wymijając się na szlaku.
Po wejściu na grań, księżyc schował się za grubą pokrywą chmur. Gdy świerki ustąpiły miejsca kosodrzewinie, wiatr nabrał śmiałości. Najpierw przypominając o sobie delikatnie, od czasu do czasu, lekkim podmuchem, a po chwili mocniejszymi porywami.
Grupa zaczęła się rozdzielać.
Widoczność spadać.
Szlak znikać.
Nagle.
Ona szła tuż obok mnie. On gdzieś z przodu.
W okolicach Gówniaka (1617 m n.p.m) przystanąłem, by zapiąć zamek w kurtce, który rozjechał się jak widoki na noworoczny wschód słońca.
Gdy podniosłem głowę, przede mną majaczył jej zarys. Była zagubiona, stała bez ruchu, rozglądając się za szlakiem.
Wiatr podrywał kawałki zmrożonego śniegu, które przecinały powietrze uderzając w policzki. Trzeba było mocno zapierać się kijkami, by podmuchy nie sprowadziły cię do parteru.
Jeśli miało się kijki.
Ona nie miała.
Szczerze powiedziawszy, nie jestem pewien czy miała nawet czołówkę. Choć i tak by jej nie pomogła, bo przy takim warunku, można było zrobić tylko jedno - krok wstecz.
On założył, że trzeba iść w górę. Pochłonęła go wspinaczka. Zniknął z horyzontu zdarzeń.
Nas połączyła zaspa. Najbliższa, za którą można było zejść naturze z drogi. Przycupnęliśmy za śnieżnym załomem, kuląc się przed wiatrem, przekrzykując świsty i podmuchy.
Ona zastanawiała się, czy On da sobie radę, czy wejdzie na szczyt, nie pobłądzi. Czy może go tak zostawić. Jakby zapomniała, że przecież sama musi zejść, by dowiedzieć się, czy On wszedł. Czy udało mu się w koszulce czy bez.
Przekonałem ją, żeby zeszła ze mną. Pożyczyłem kijek.
Powoli, krok po kroku, przebijając się przez uderzenia wiatru i wirujący śnieg, zaczęliśmy się wycofywać. Z każdym metrem w dół traciliśmy nie tylko wysokość ale i obawę, że coś może pójść nie tak. Razem było bezpieczniej. Raźniej.
Gdy na drodze pojawili się pierwsi ludzie próbujący wejść na szczyt, poczułem ulgę. Wystarczyło ledwie 100, 200 metrów w dół, by znaleźć się w innym czasie i przestrzeni.
Niby ta sama góra, ten sam budzący się dzień, lecz odczucia zupełnie inne.
Zima, czarująca, skrzypiąca pod butami i szczypiąca w policzki, u-hu-ha, o jak pięknie, o jak malowniczo.
Ludzie patrzyli ze zdziwieniem na lód na mojej brodzie, pewnie nie mogli pojąć dlaczego schodzimy na kilka minut przed świtem.
Między drzewami zaczęło przebijać pastelowe niebo. Wiatr ustał, góra złagodniała.
Przeszliśmy na small talk, zrobiło się jak na weekendowej wyciecze, gdy mijasz kogoś raz, drugi na szlaku i w końcu idziesz dłuższy odcinek wspólnie, bo nie wypada się wiecznie mijać, więc lepiej chwilę ze sobą pogadać.
I tak aż na sam parking.
Na dole napiliśmy się herbaty, wyciągnęliśmy kanapki, czekaliśmy na tych, co na górze.
Wreszcie, niedługo po nas, pojawił się On. Widać, że zbiegał, że się niepokoił.
Pół żartem, pół serio rzuciłem coś w stylu: - Uratowałem Ci dziewczynę.
Podziękował, powiedział, że było ciężko, że nie wiedział czy zawrócić. Chociaż nie wszedł na Diablaka (1725 m n.p.m.) bez koszulki, to i tak był zadowolony. Prawie się udało.
Poczęstowałem go orzechami. On mnie herbatą z rumem.
Porozmawialiśmy o zimnym prysznicu, odporności i Wimie Hofie. Przyznał, że teraz czas na Śnieżkę.
Ona spojrzała na niego ciepło.
Babia Góra nie przebacza
Szczególnie, gdy decydujesz się wejść na nią zimą bez koszulki lub w sportowym biustonoszu. Ledwie dwa tygodnie od naszego wejścia (a mojego zejścia), było bardzo
blisko nieszczęścia
, gdy turystka morsująca na sucho, nie wzięła pod uwagę z czym mierzy się na Babiej.
A przecież już sama nazwa wskazuje, że pogoda bywa tu zmienna, o czym powinny pamiętać także
morsy
.
Diabelski Szczyt, Diablak, Diabli Zamek, Diable Zamczysko, Matka Niepogód, Kapryśnica…
wszystkie te nazwy nie wzięły się znikąd.
Choć (zmierzony) oficjalny rekord prędkości wiatru należy do Śnieżki
(345 km/h!)
to przecież
Królowa Beskidów
jest tylko jedna.
👉 Jak niebezpiecznie może się zrobić z minuty na minutę na Babiej (szczególnie zimą) i co najbardziej zagraża turystom świetnie pokazuje poniższy materiał [⏲️ 2:30]
👉 A tak wygląda ratowanie życia, gdy człowiek wpada w hipotermię… [⏲️ 5:30]
👉 Przypomnijmy więc kilka faktów, z którymi mierzymy się wchodząc na Babią:
To najwyższy szczyt Beskidu Żywieckiego i całych Beskidów Zachodnich oraz drugi po Tatrach najwyżej wzniesiony obszar w Polsce.
Wysokość względna Babiej Góry wynosi dla stoków południowych 900 metrów, a dla północnych 1100 metrów i jest największą poza Tatrami w Polsce.
Szczyt uważany jest za jeden z najlepszych punktów widokowych w polskich górach, a wschód słońca z widokiem na Tatry to duża atrakcja turystyczna.
Wiele turystów zapomina jednak, że to bardzo zdradziecka i nieprzewidywalna góra (także latem, gdy pojawiają się tu groźne burze).
Panorama z Diablaka obejmuje:
Podhale, Tatry, Beskid Żywiecki, Śląski, Makowski, Mały, Wyspowy
i
Gorce
. Przy dobrej pogodzie widoczne są nawet przedmieścia Krakowa.
👉 Tu zobaczysz szkic panoramy
z Babiej góry na północ
.
👉 Tu
na Tatry
.
Wchodząc zimą na Babią górę pamiętaj:
✅ O zaplanowaniu trasy
Najpopularniejsza opcja wiedzie z
Przełęczy Krowiarki
. Wracamy tą samą drogą na parking na przełęczy.
Można też zejść
przez schronisko na Markowych Szczawinach
i skończyć przejście w Zawoi Policzne (wtedy najlepiej rozważyć opcję na dwa samochody).
✅ O sprawdzeniu pogody
Mountain Forecast
dla Babiej Góry (polecam tę prognozę dla wszystkich znanych szczytów górskich w skali globu).
Zawsze warto zerknąć także na stronę
Babiogórskiego Parku Narodowego
,
Facebooka Markowych Szczawin
lub na
stronę schroniska
czy nie pojawiają się jakieś komunikaty o trudnych warunkach pogodowych.
✅ O wczesnym wyjściu na szlak
✅ O poinformowaniu osób trzecich, że wybierasz się na Babią Górę
Przyda się też numer do GOPR:
985
lub
601 100 300.
✅ O odpowiednim wyposażeniu
Wysokie buty górskie, najlepiej z gore-texem lub pokrewną membraną.
Grube skarpety górskie.
Raczki (lub raki, gdy szlak jest oblodzony).
Stuptuty.
Bielizna termiczna: góra + dół.
Kurtka typu hard-shell z membraną chroniącą przed wiatrem + odpowiednia podpinka “puchowa” + bluza.
Spodnie trekingowe z membraną / najlepiej ocieplane.
Czapka.
Buff / chusta wielofunkcyjna / kominiarka.
Rękawice cienkie (operacyjne) + grube (koniecznie dwie pary!)
Ogrzewacze do rąk / nóg.
Termos z ciepłą herbatą / kawą.
Batony energetyczne lub inne energetyczne przekąski + kanapki.
Czołówka.
Kijki trekkingowe.
Naładowana na 100% komórka + power bank.
Apteczka.
Jeśli planujesz dłuższy postój na szczycie przyda się śpiwór / koc termiczny.
🧊 Jeśli jesteś morsem, to w sumie warto pomyśleć o tej samej liście…
Bo nigdy nie wiadomo, co wydarzy się na szlaku.
A jeśli planujesz nim zostać, to najpierw się dobrze przygotuj…
👉 Jeśli nie słyszałeś/ -aś nigdy o
Wimie Hofie
i jego metodach, to warto zacząć od tego filmu. [⏲️ 40:00/ ANG]
👉 Tu znajdziesz wywiad polskiego wydawcy
jego książki
z polskimi napisami. [⏲️ 40:00]
👉 Wim ma dom w polskiej
Przesiece
i tam prowadzi też swoje obozy szkoleniowe, stąd duża popularność metody wśród naszej nacji. [⏲️ 18:00]
👉 Metody Wima Hofa i jego postać obrosły wieloma nieporozumieniami, co z pewnością jest także zasługą samego Holendra, który, co by nie mówić, jest dość oryginalną postacią. W poniższym filmie kardiolog wyjaśnia, co dzieje się z ciałem, gdy regularnie stosujesz metody oddechowe Wima i ekspozycję na zimno. [⏲️ 44:00 / ANG]
👉 Praktyki Wima najlepiej zacząć od zimnych pryszniców i
ćwiczeń oddechowych.
[ANG]
👉 Dwie inspirujące rozmowy z Icemanem znajdziesz w podcaście
Kwik Brain
Jima Kwika oraz w
School of Greatness
Lewisa Howes. [ ANG]
👉 Szerzej o zaletach zimnych kąpieli [ale także o innych praktykach zapewniających więcej energii] inspirująco opowiada w podcaście
The Model Health
Show
Shawna Stevensona neurobiolog
Andrew Huberman
. [ANG]